Serdecznie zapraszam na styczniowy pokaz spektaklu "Lalki" w Teatrze Witkacego w Zakopanem, 2. stycznia 2011, na scenie Atanazego Bazakbala, ul. Chramcówki 15.
Informacje o biletach i rezerwacjach na stronie teatru
cztery ściany na ścianach malowidła o kolorze dziwnej krwi skoro to mówię to znaczy że jeszcze nie zacząłem milczeć że nie okupiłem swojej bezczelnej ciekawości powolnym cichym znikaniem tam gdzieś daleko za drzwiami
za okna odbija się światło
kto to powiedział
nie to nie ja
to pan nie
a pan co tu robi
nie wiem
stoję
nadal stoję i staram się nie odzywać chociaż wiem, ze nadal tu jestem ale może jeszcze niedługo kilka chwil minut ale dalej on do mnie mówi
pamięta pan coś jeszcze
cokolwiek kto to był
jak się nazywął jak to była
twarz jak wysoki głos nie
pamięta pan no nic to bardzo
niedobrze a więc musimy zacząć
od nowa od nowa od nowa
co pan robi
może pan mnie zostawić
nie wiem nawet czy to budzi jeszcze we mnie przerażenia malowidła
o kolorze krwi nie zniknęły ze ścian tego gdzie jestem ale to ze gdzieś to się
zamyka i zaczyna od nowa i ktoś jeszcze raz zaczyna
Zapraszam na wrześniowe pokazy spekaklu na podstawie mojego dramatu Lalki - w Teatrze im. S.I. Witkiewicza, 6 i 13 września o godzinie 19.00, na scenie A. Bazakbala (ul Chramcówki 15, Zakopane) więcej informacji na stronie teatru: http://www.witkacy.zakopane.pl/repertuar.php
W październiku odbęda się spektakle wyjazdowe, w Nowym Sączu, w ramach Jesiennego Festiwalu Teatralnego - 13 października, o godzinie 18.00 i 20.00, w sali teatralnej Miejskiego Ośrodka Kultury (Al. Wolności 23): więcej informacji na stronie organizatora: http://www.mok.nowysacz.pl/dkk_aktualnosci.htm
Zapraszam serdecznie na kolejne, wakacyjne pokazy inscenizacji mojego dramatu "Lalki", w Teatrze Witkacego w Zakopanem. 19 lipca i 16 sierpnia 2011, o godz. 11, na scenie Atanazego Bazakbala, ul. Chramcówki 15.
Sztuka Lalki, której premiera miała miejsca w styczniu w Teatrze Witkacego w Zakopane, doczekała się swojej francuskiej wersji. Przekładu dokonała Kinga Joucaviel, a całość, w dwujęzycznej edycji, została wydana nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu w Tuluzie (Presses Universitaires du Mirail - Toulouse). W tym mieście, podczas Festiwalu Universcenes, organizowanego przez Uniwersytet II Le Mirail, w Theatre Sorano odbyła się premiera przekładu (13 - 14 maja 2011), wystąpiła grupa Cie Pollen, reżyserowała Kasia Kurzeja.
Informacje o wydaniu:
Michal ZDUNIK
"Lalki / Les poupées"
Przekład: Kinga JOUCAVIEL N° ISBN : 978-2-8107-0145-2
Format i liczba stron : 15 x 21 cm - 80 p.
widziałem z góry z najwyższego balkonu kupiłem najdroższe miejsca by wszystko objąć słabym starym wzrokiem
na dole
młodzi Niemcy patrzą na getto spełnia się ich cichy sen ukrywany przed wielkimi gazetami i oficjalnymi pismami starych ministrów
ich głuche oczy są suche i milczą dotykają pewną ręką zniszczonego muru który nie znaczy dla nich nic więcej poza chropowatą powierzchnią zimnych cegieł
za murami za cegłami nic dla nich już nie ma pustynie starych ludzi w kamienicach o których prawie wszyscy już zapomnieli oni też tylko mówią im boże to tak dawno było, skąd my mamy pamiętać zresztą nic nie wiemy, ojciec potem przyjechał ze wsi jak nas przesiedlili pani kochana ja nie wiem nas to nie interesowało potem każdy chciał jakoś żyć a wy to skąd przyjechaliście bo słyszę, że nie z polski z niemiec a tu kurwa cholerstwo szkopy mało złego zrobiliście a tu jeszcze przyjeżdżacie
słowa odbijają się od zniszczonych ścian komunalnego mieszkania trafiają w pustkę przez chwilę trochę milczą, nawet nie są zmartwieni zresztą już nie rozumieją wiele nawet nie potrzebują rozumieć
bo zostały im tylko rzędy dziwnie brzmiących słów źle poskładanych liter, źle przedrukowane rysunki z gwiazdą dawida na szubienicy i duże liczby od których zaczyna ich boleć głowa więc odwracają od nich te młode głuche oczy
milczą i idą dalej ulicą dalej ulicami starego miasta może któryś z nich pomyśli
to kiedyś było nasze, szkoda, ze nadal nie jest breslau danzig też brzmiało dobrze
odchodzą kawałek ktoś im powiedział że powinni być cicho przy tym murze ale potem już mogą rozmawiać krzyczeć na nowo głuchnąć obok polacy żydzi tak samo rozweselają się i uśmiechają jak małe dzieci trzymają się za ręce bo już
nie patrzą na getto
nie dla nich jeszcze się nie skończyło przedstawienia nie wyszli za kulisy nie pora na zdejmowanie kostiumów palenie scenografii
muszą wrócić na scenę jeszcze raz wniesiemy stare zamki papierowe jeziora zapalimy gazowe świece
i znowu będzie jakieś życie wolne trwanie między jednym końcem sceny a drugim gdzie jest tylko czarna przestrzeń zbutwiałych desek
a na końcu śmierć śmierć w starych dekoracjach
nie znam aktorów ani reżysera zaraz przyjdą przyniosą zardzewiałe metalowe szuflady zasznurowane białe teczki
w nich jakieś stare urywki gazet same puste strzępy urwane słowa niedokończone przedstawienia głuche krzyki i jęknięcia coś udało się złapać martwe gdy było jeszcze żywą materia a teraz jest tylko żałosnym echem
nie no, skądże to nie będą żadne cudowne zaklęcia nikt nie wniósł na scenę kotła z którego wyciągamy papierowe przeznaczenia
to już nie to to się skończyło zeszło z afisza wiele lat temu może zostały jakieś plakaty programy ze zdobnymi literami ale u nas już nie żadnej magii
mi tylko postaramy się układać to co zebraliśmy bez sensu brudni bezdomni którzy układają całe swoje życie wszystko co mają kilka zniszczonych przedmiotów w zamokłym kartonie na dworcu
przyjdą przyniosą rozrzucą wyniosą
nic poza tym żadnego zaklęcia magicznych formuł tylko ostre skrzypienie rdzy i mdły zapach starego papieru
widziałem z góry z najwyższego balkonu
idą jasnymi ulicami nie patrzą w okno ale przed siebie nawet nie chce im się raz obrócić krok jest szybki miarowy pewny mówią słowa których nie rozumiem polski niemiecki hebrajski nagle jedna bełkotliwa miazga surowego niemego brzmienia
wyglądają na szczęśliwych wiem że to niby banał nie lubię tego mówić ale za tym coś było muszą wejść w poprzedni akt
może nie ma zaklęcia ale te białe zasznurowane teczki mogą ożyć i połamane chwile i słowa wejdą w nich przypomną wszystko, nie, nawet, nie na tych słabych, tanich fundamentach zbudują jakieś nowe pamiętanie
bo mnie to może i nie interesuje ja jestem stary ja tu tylko sprzątam
ja się nie mieszam no ale tak nie można nie można tak nie patrzeć w tył tylko tak przed siebie nie można nie wiedzieć trzeba wszystko odegrać każde słowo w starych dekoracjach
zaraz znowu zgasną światła
potem niby znowu wszystko się rozjaśni ale tak naprawdę wpuszczę ich w ten mrok w noc
siedzę i próbuje wyłapać każdy szelest kartkę która mi upada oddechy przepływającą wodę w rurach jakiś deszcz może deszcze może za oknem pada wyglądam ale nic czarno ciemno za oknem nie ma
nic
wstaję staram się usłyszeć jak stare krzesło którego nigdy nie mam siły naprawić zaskrzypi czy uderzę nogami w brudny dywan może potknę się o butelki które leżą obok mnie ale nie idę spokojnie czuje zimne szkoło pod nogami czuję zimno jest coraz zimniej wszystko robi się jak lód ale nadal nic nie słyszę próbuje się uspokoić siadam znowu słucham
wyglądam przez okna nic nie widzę ale wiem że tam jest to duże szare pudło nie wiedzę nie wiem widzę staje przede mną ten
dworzec z bezdomnymi ze swoimi brudnymi ścianami straganami z chińskimi rękawiczkami i s starymi numerami pani domu s
słucham wreszcie coś słyszę nie wiem czy słyszę ale nie dźwięk wydaje się gęsty wszystko wokół mnie drga od niego podchodzę bliżej okna i pociąg hamuje boże jak pięknie hamuje dźwięk wcale nie piskliwy powoli się roznosi to jest g jednocześnie słyszę nie wiem skąd to jest ale preludium z pierwszej wiolonczelowej bacha
i to preludium dalej i dalej nie widzę już dworca powoli wszystko powoli coś innego
nie ja nie jestem pijany ja nie pije prawie nie pije
kurwa co kurwa znowu jezu ile krwi pierdolona butelka znowu rozdeptałem
zimno znowu zimno szkoło lód zimno
i w tej sali zimno i siedzi jakiś mały chłopczyk owinięty szalikiem bo jest zimno drewniana ławka ze zbutwiałego drewna po co ja to widzę nie to przypadek
wyjdę na powietrze i potem nic nie będzie nie nie mogę wyjść nie mam jak jestem zmęczony strasznie zmęczony już wszystko uchodzi już po wszystkim tak spokojnie spokojnie
spokojniej spokojniej ta fraza jest niedobra tu ją trzeba poprawić o tak tak
ale proszę pani ja nie umiem cały dzień ćwiczyłem a koledzy byli...
koledzy byli? nic mnie twoi kole...
al...
twoja matka mówiła że masz zostać artystą to zostaniesz
i jeszcze raz i jeszcze raz raz raz
i ram pam pam pam pam pam i ram i ram dobrze legato dobrze
i jeszcze raz raz raz raz
i raz i raz dobrze już kolejny krok już dobrze powoli o dobrze już prawie teraz tylko zejść po schodach tak i jeszcze raz dobrze już prawie już prawie jeszcze ostatni stopień
ostatnim stopniem twojego samodoskonalenia ma być odkrycie swoich własnych słabości i odkrycie że potrafisz naprawdę wiele pamiętaj nasz psycholog dyżuruje nasz psycholog pamiętaj pamiętaj że wszystkie twoje problemy nie są tak wielkie jak ci się wydaje pamiętaj ze też jest dzień i ze masz wokół wokół siebie dużo zaufanych osób które zawsze będą cie wspierać pamiętaj nasz psycholog dyżuruje nasz psycholog nasz
dom miał być inne wszystko miało być inne jak w filmach i jak w kolorowych gazetach w których przeglądaliśmy katalogi domów jednorodzinnych i tam był na przykład dom słoneczny osiem który miał dużą sypialnię na górze ale za to zbyt mały salon a my zawsze chcieliśmy zapraszać gości ale też był twój dom trzydzieści siedem i tam był właśnie duży salon no ale bez garażu a co to za teraz dom bez garażu i tam było to jakoś niestarannie wyrysowany ale komfortowy siedemnaście to już jakby stworzony dla nas dla nas
nas
nas zasypało piaskiem coś mi się kiedyś takiego śniło albo nie śniło takie coś że nic nie było ze spokojnie szliśmy a potem nagle zaszumiało zasypało i nic nie mogłem znaleźć i nie mogłem się obudzić nie chciałem się budzić w sobie tego wszystkiego budzić się rano nadzieję że to wszystko w ogóle będzie i jakoś przemówi
nikt nie nauczył mnie umierać, gdy położyłem się na trawie i było zbyt ciemno nic nie widziałem
starałem się dotykać mokrymi palcami tego co było spłatało się z tym co jest
wszędzie było przeraźliwie cicho poczułem jakby w ogóle nie było żadnego trwania przecież tego nie ma nie ma czasu nic nie mia to po prostu jest
wszystko co kiedyś widziałem zaczęło przelewać i się jak sucha mąka przez palce i spojrzałem w niebo po który przeleciałem samotny gołąb leciał sam nigdy nie widziałem samotnego gołębia
zdziwiłem się skąd on mógł się tu wziąć przecież nie latał nigdy przelatywał sam jak ta
mąka przez palce sucha mąka przez suche palce
nikt nie nauczył mnie umierać
wszystko przelewało się poczułem ze coś tracę że z wszystkim tym co mija tracę coś ze swojej dziecięcej niewinności niewinności
że wydziera nam się to z każdą chwila zę z gładkiego kamienia wszystko zmienia się w czarną bryłę w piasek który zaraz rozmyje woda którego nie będzie który będzie przesypywał się przez palce
siedziałem wtedy przy stoliku obok patrzyłem przez okno
starałem się wszysko dostrzec mimo że ciężki śnieg lód woda zasłaniała taflę szyby
jak wchodził
krok krok krok za krokiem
krok za dużo potykając się o stoliki krzesła tace witając się ze wszystkimi
odpowiadając z kulturą przedwojennego filologa wszystkim dzień dobry
krzesłom stolikom rozrzuconym tacom
za nim przyszła mała córka jakaś zwykła dziewczynka
zbyt zwykła by ją opisać nadać jakieś słowa dziwne znaczenia
nie wiem czemu próbuje to nazwać opisać starałem się dobrac
pojedyncze słowa wyrazy epitety przymiotniki które stworzyłyby
jakiś obraz
chciałem to zapisać w kalendarzu na chusteczkach ale chyba
słowa tego nie wytrzymują opis nie wytrzymuję nie umiem o tym mówić
no bo wiesz jakoś dlatego cię tu zaprosiłem tylko po to wiesz przecież
no wszyscy wiemy jak to jest bez sensu bez sensu o tym mówić pominę to
tak kawa ci smakuje to dobrze lubię tę kawiarnię mają bardzo dobre ciasto czekoladowe
światło święcą się lekko ten lekki jazz wiem kupiłem ci płytę z tym utworem dlatego tu
przyszliśmy specjalnie nie musisz już poczekaj chwilę poczekaj zaraz skońćzę skończę zaraz pódję ale już mówię dalej
dalej dalej on szedł przeciskał się między stolikami którym mówił dzień dobry i usiadł
z tą zwykła dziewczynką której nawet nie umiem opisać
zamówili coś jak to w takich tanich barach dwa obiady można za dwadzieścia zjeść wiesz chodziliśmy trochę to niby nie jest takie dobre ale przecież no idzie to jakoś zjeść no więc nie jest źle zresztą wiesz mówiła mi znajoma że ona się kiedys podtruła bo z kolei jej ciotka też i w sumie nie wiem czy już tam jeść i czy tam chodzić nie wiem
wiem wiem co było dalej wiem wiem pamiętam niby nie warto pamiętac ale to jakoś pamiętam
moze się nienaturalnie wzruszyłem wiesz ze się przecież rzadko wzruszam wiesz nie lubiłem płakać nie dało się takei rzeczy możliwe są przecież tylko na słabych filmach teraz się wzruszyłem nie płakałem ale nic nie mówiłem byłem niemy jak te jego nieme dystychy ale przecież nic się nie działo no zobacz sama
no i oni usiedli i on jej zamówiłł jakies pierogi i długo nie przynosili bo coś im się pomyliło zresztą nieważne i on na nią patrzyłm tymi starymi zmęczonymi łacińskimi oczami pełnymi mądrych coniunctivusów i genetivusów które zasłaniały gestę włosy siwe od owidiusza i broda zarosła katullusem zza której sie uśmiechał i podśpiewywał jakieś przedwojenne piosenki i mówił jakieś nieistotne rzeczy ciepły głosem może przyniosę nóż o jakie smaczne posolić ciepłym i spokojnym że można było tylko zostac i słuchać o zobacz jaka ryba pokazała się w akwarium tak duża ryba widziałąś taką rybę tak widzieliśmy jak byliśmy w zoo tak pamiętasz tak mój kocurku tak o pamietasz jak młóiłem tak kiedyś do ciebie mówiłem pamiętas zto było wtedy
przestań przestań przestań czemu mówisz zebym przestań wiem to było tego nie ma to włąsicwie nie wiem czy coś jeszcze czy nic nie ma a nie już wiem dzisiaj to zobacyzl i wiem ze nie jest tak że nie jest tak że nic nie ma i przestanę zaraz zaraz skońćzę tylko chwila
i oni potem tak wyszli już kończe i podziękowali i on powiedział takim ciepłym głosem dziękuje było pyszne i ona powiedziała to samo i poszli dalej poszli dalej i znikli rozpłynęli się w wieczorze miasta które już zasypiało które było spokojne bo oni szli przez te brudne ciene ulice nadawlai im jakiś spokojny puls kołysali
powoli wyszedłem też odniosłem talerze wiesz jak to jest w takich tanich barach wyszedłem zapaliłem powoli papierosa
zaczął się spalać i dym i wszystko co w nim było rozpływało sie spalało w dym momentalnie chwilo nic z tego nie zostawało wszystko jedna chwila i ulatniało się z szarą mgiełką
strąciłem czarny popiół na biały śnieg który zaczał nagle silnie sypać i ten biały śnieg zasypal nagle cały ten czarny popiół
spojrzałem dalej zza czarnej mgły dymu wychiliły się swiatło uspokojnego miasta neony reklamy ogłoszenia ekrany strzepy gazet o zamachu ogłoszenia wynajmę mieszkanie w gazecie którą zdeptałem bo byłem oślepiony oślepiony światłami spokojnego miasta spokojnego miasta spokojnego
spokojnie spokojnie tak tak już kończę już skończyłem włąściwie już nie mam nic do powiedzenia już idę tak widzisz to całkiem miłe miejsce i mają dobrą kawe już musisz iść nie odprowadzić cię nie to dobrze dojdziesz jakoś aha to dobrze tak no dobrze to trzymaj się jakoś nie wiem czy bedziemy w kontakcie ale mam nadzieję że wszystko bedzie dobrze
będzie dobrze bedzie dobrze to jest jakiś banał i już poszłas i oddalasz się i idziesz do tramwaju a ja nie wiem po co to mówiłem prawie wiem ze tego przecież nie da się tak opisać tylko trzeba zobaczyć to nic wielkiego normalne zwykłe ale się wzruszyłem wiem ze to głupie nie lubię się wzrusząć taką normalnością takimi sytuacjami po co nawet nie da się ich opisać znaleźć słów bo wszystko brzmi zbyt dziwnie jakby przybierało się jakoś nienaturalną formę w zwykłe rzeczy ale musiałem musialem ci o tym powiedzieć i powiedziałem chociaż nie słyszysz i idziesz do tramwaju i odjedziesz i nie wiem co się potem stanie ale jakoś potem po raz pierwszy zobaczyłem
te uspokojne światła miasta
i potem...
styczeń 2011
[uwaga inscenizacyjna: proponowana muzyka do kawiarni, jazz z płyty]
Dziękuje bardzo wszystkim twórcom spektaklu i Teatrowi Witkacemu za znakomite przedstawienie, widzom - za ciepłe przyjęcie, a także moim przyjaciołom i rodzinie - za obecność w tym dniu.