poniedziałek, 12 grudnia 2011

"De profundis", 1.


1.

chór:

z głębokości wołamy do ciebie panie
dzień wtedy był jasny i słoneczny nic nie zapowiadało

tego że zaczną trząść się posady starego domu i ściany
chwiać w konwulsyjnych ruchach o których nie doniosła
żadna z gazet sprzedawanych przez brudnych chłopców

tę historię opowiedziały nam po prostu nasze matki
małe proste kobiety nie chciały nikogo więcej niepokoić
tym co się być może w ogóle nie zdarzyło ale mimo to

pamiętamy dokładnie wszystko każde zdarzenie
kolor na zamazanej czarnobiałej fotografii w porzuconych
podczas ucieczek za szeregami i oddziałami dzikich mężczyzn

"Lalki" w Teatrze Witkacego już styczniu

Serdecznie zapraszam na styczniowy pokaz spektaklu "Lalki" w Teatrze Witkacego w Zakopanem, 2. stycznia 2011, na scenie Atanazego Bazakbala, ul. Chramcówki 15.


Informacje o biletach i rezerwacjach na stronie teatru

wtorek, 13 września 2011

[głośny krzyk - niezrozumiałe]

wyjdź stąd

nie wyjdę

cztery ściany na ścianach malowidła o kolorze dziwnej krwi skoro to mówię to znaczy że jeszcze nie zacząłem milczeć że nie okupiłem swojej bezczelnej ciekawości powolnym cichym znikaniem tam gdzieś daleko za drzwiami  

za okna odbija się światło

kto to powiedział

nie to nie ja
to pan nie

a pan co tu robi 

nie wiem 

stoję 
nadal stoję i staram się nie odzywać chociaż wiem, ze nadal tu jestem ale może jeszcze niedługo kilka chwil minut ale dalej on do mnie mówi

pamięta pan coś jeszcze
cokolwiek kto to był
jak się nazywął jak to była
twarz jak wysoki głos nie 
pamięta pan no nic to bardzo
niedobrze a więc musimy zacząć

od nowa od nowa od nowa
co pan robi 

może pan mnie zostawić

nie wiem nawet czy to budzi jeszcze we mnie przerażenia malowidła
o kolorze krwi nie zniknęły ze ścian tego gdzie jestem ale to ze gdzieś to się
zamyka i zaczyna od nowa i ktoś jeszcze raz zaczyna
to wszystko i opowiadać i zapisywać i nagrywać 
i ten sam obraz i ten sam dźwięk i 

stukot powolnych tych
samych klatek czasu

może mi pan powiedzieć gdzie jestem

nie odpowiada ponieważ ja nie wiem
czy zadałem pytanie jest tutaj bardzo ciemno
i chociaż widać malowidła to 
nie widać właściwie nic a ja jeszcze nie 

nie wiem czy wtedy w ogóle jestem zdolny
do mówienia czy wtedy nie znika język
a słowa zamieniają się w ten sam
popiół który mam pod stopami

więc staram się ruszyć ale nie mogę
gdyż po pewnej chwili trafia do mnie
wątpliwość i przerażenie i dziwię się
że w tym miejscu mam jeszcze prawo
na jakieś wątpliwości by coś nie było

takie jakie ma być i mam tę wątpliwość
że dobrze ale skoro nie mówię czy tu
właściwie jestem ale wiem że stoję
w miejscu ale wiem że to ciągle
za mało i myślę nadal choć przychodzi
to nadal z wielkim trudem no dobrze
więc co było na początku ale co 
jest początkiem krwawe malowidła
nadal widzę ciepło wyraźnie bardzo
jasno

co pan zrobił

odzywa się do mnie

widzę pana

jesteś tu 

tyle ciebie widzieliśmy

co zrobiłes

czemu nie przyszedłeś

nie mogłem 

nie mogłes
nie mogłem

bardzo was kocham
chcę żebyście to wiedzieli nie 
wiem co się stanie potem ale
musicie to wiedzieć muszę się 
rozłączyć on ma

9:03:18: halo 124 słyszysz nas

9:03:22: tak słyszę

9:10:02: słyszysz nas
9:10:20: słyszysz 

9:11:00: odezwij się 124

9:11:44: mamy ich wszystkich 
nie ruszajcie się
wszystko będzie 
wszystko będzie

9:12:02: powiedzcie coś 124

9:12:45: kim jesteś, 124

10:03:23: kurwa

10:03:54: [głośny krzyk]

10:04:33: kurwa co robisz

10:04:41: zatrzymajcie go 

10:05:05: w imię [niezrozumiałe]

10:05:07: w imię [niezrozumiałe]

10:05:10: w imię [niezrozumiałe]
10:05:12: kurwa, nie możecie, zróbcie coś

10:05 20: my się zaraz

ale skoro słyszę te głosy to znaczy że
jestem albo że te głosy to tylko drżenie
powietrze i wtedy ja drżę a więc ciało
a może tylko to drżenie jak drżenie małych 
cząstek i wtedy porusza w prawo i lewo
a tak naprawdę nic ze mnie nie ma ale
głosy chociaż zamazane są wyraźne
chociaż ich nie znam to je rozpoznaje

rozpoznaje pan te głosy

tak rozpoznaje mówię

a kim pan jest

nie odpowiada dalej a ja nie chcę dalej mówić bo 
nie mogę nie poznaje go i nie widzę jego twarzy
chociaż nie wiem czy ją w ogóle ma i jakie
jest jego ślepe spojrzenie ale dalej dalej
nie mogę się przemiesić chociaż wszystko
widzę wyraźnie 

podsuwa mi gazetę jakieś nagłówki

liczba ludzi obok przedmioty znam
je te przedmioty ludzi w tych liczbach
wszystkich i każdego z osobna byli ze
mną wtedy i przez całe życie i znam
te przedmioty rozrzucone wokół
fragmentów ciał krwi czerwonych
kości ciała są w kawałkach 

ale mocne 

ciała są cielesne wyczuwalne
dotykiem zapachem swoją szorstką
cielesną martwą materią której
ja już nie mam

wrak wielkiej powietrznej maszyny
to ciało rozpływa się w powietrzu
razem z głosami które 
znam i ciągle słyszę

na wielkim wraku krwawe malowidła

10:05:22: [nieczytelne]

10:05:23: [nieczytelne]

10:05:27: [nieczytelne]

10:05:32: [nieczytelne]

10:05:40: [nieczytelne]

10:05:42: [nieczytelne]
10:05:47: [nieczytelne]

10:05:51: [koniec nagrania]

wrzesień 2011.

czwartek, 1 września 2011

"Lalki" - pokazy we wrześniu i październiku

Zapraszam na wrześniowe pokazy spekaklu na podstawie mojego dramatu Lalki - w Teatrze im. S.I. Witkiewicza, 6 i 13 września o godzinie 19.00, na scenie A. Bazakbala (ul Chramcówki 15, Zakopane)
więcej informacji na stronie teatru: http://www.witkacy.zakopane.pl/repertuar.php


W październiku odbęda się spektakle wyjazdowe, w Nowym Sączu, w ramach Jesiennego Festiwalu Teatralnego - 13 października, o godzinie 18.00 i 20.00, w sali teatralnej Miejskiego Ośrodka Kultury (Al. Wolności 23): 
więcej informacji na stronie organizatora: http://www.mok.nowysacz.pl/dkk_aktualnosci.htm

poniedziałek, 20 czerwca 2011

"Lalki" - kolejne spektakle

Zapraszam serdecznie na kolejne, wakacyjne pokazy inscenizacji mojego dramatu "Lalki", w Teatrze Witkacego w Zakopanem. 19 lipca i 16 sierpnia 2011, o godz. 11, na scenie Atanazego Bazakbala, ul. Chramcówki 15.

Informacje o biletach i rezerwacjach na stronie teatru: http://www.witkacy.zakopane.pl/informacje.php

poniedziałek, 6 czerwca 2011

"Lalki / Les poupées" - wydanie i premiera sztuki po francusku

Sztuka Lalki, której premiera miała miejsca w styczniu w Teatrze Witkacego w Zakopane, doczekała się swojej francuskiej wersji. Przekładu dokonała Kinga Joucaviel, a całość, w dwujęzycznej edycji, została wydana nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu w Tuluzie (Presses Universitaires du Mirail - Toulouse). W tym mieście, podczas Festiwalu Universcenes, organizowanego przez Uniwersytet II Le Mirail,  w Theatre Sorano odbyła się premiera przekładu (13 - 14 maja 2011), wystąpiła grupa Cie Pollen, reżyserowała Kasia Kurzeja. 

Informacje o wydaniu:

Michal ZDUNIK
"Lalki / Les poupées"
Przekład: Kinga JOUCAVIEL
N° ISBN : 978-2-8107-0145-2
Format i liczba stron : 15 x 21 cm - 80 p.



informacje o spektaklu:
Compagnie Cie Pollen
Reżyseria: Kasia Kurzeja 
Scenografia i światło: Cie Pollen
Animacja i wideo: Gerome Agostini
Aktorzy: Claire Simon, aiwenn Da Silva, Gerome Agostini, Karolina Popczyk, Mariana Depardieu, Adam Kuroczycki

Festiwal Universcenes, Theatre Sorano, Universite Toulouse II Le Mirail.
13 i 14 maja.

Po spektaklu 13 maja odbyła się debata z udziałem autora, rezyserki i tłumaczki sztuki. 

niedziela, 5 czerwca 2011

[widziałem z góry], monolog

przodownik chóru: 


widziałem z góry z najwyższego balkonu
kupiłem najdroższe miejsca by wszystko
objąć słabym starym wzrokiem


na dole


młodzi Niemcy patrzą na getto
spełnia się ich cichy sen 
ukrywany przed wielkimi gazetami i 
oficjalnymi pismami starych ministrów


ich głuche oczy są suche i milczą
dotykają pewną ręką zniszczonego muru
który nie znaczy dla nich nic więcej
poza chropowatą powierzchnią zimnych cegieł


    za murami za cegłami nic dla nich już nie ma 
    pustynie starych ludzi w kamienicach
    o których prawie wszyscy już zapomnieli
    oni też tylko mówią im 
    boże to tak dawno było, skąd my mamy pamiętać
    zresztą nic nie wiemy, ojciec potem przyjechał ze wsi
    jak nas przesiedlili pani kochana ja nie wiem 
    nas to nie interesowało potem każdy chciał jakoś żyć 
    a wy to skąd przyjechaliście bo słyszę, że nie z polski
    z niemiec a tu kurwa cholerstwo szkopy mało 
    złego zrobiliście a tu jeszcze przyjeżdżacie


słowa odbijają się od zniszczonych ścian 
komunalnego mieszkania trafiają w pustkę 
przez chwilę trochę milczą, nawet nie są zmartwieni
zresztą już nie rozumieją wiele nawet 
nie potrzebują rozumieć 


bo zostały im tylko rzędy dziwnie brzmiących słów
źle poskładanych liter, źle przedrukowane 
rysunki z gwiazdą dawida na szubienicy 
i duże liczby od których zaczyna ich boleć głowa
więc odwracają od nich te młode głuche oczy


milczą i idą dalej ulicą dalej ulicami starego miasta
może któryś z nich pomyśli 


to kiedyś było nasze, szkoda, ze nadal nie jest
breslau danzig też brzmiało dobrze



odchodzą kawałek ktoś im powiedział że 
powinni być cicho przy tym murze ale 
potem już mogą rozmawiać krzyczeć na nowo 
głuchnąć obok polacy żydzi tak samo
rozweselają się i uśmiechają 
jak małe dzieci trzymają się za ręce bo już


nie patrzą na getto


nie dla nich jeszcze się 
nie skończyło przedstawienia
nie wyszli za kulisy
nie pora na zdejmowanie kostiumów
palenie scenografii


muszą wrócić na scenę
jeszcze raz wniesiemy
stare zamki papierowe jeziora
zapalimy gazowe świece


i znowu będzie jakieś życie
wolne trwanie między jednym
końcem sceny a drugim 
gdzie jest tylko czarna przestrzeń
zbutwiałych desek 


a na końcu śmierć 
śmierć w starych dekoracjach


nie znam aktorów ani reżysera
zaraz przyjdą przyniosą
zardzewiałe metalowe szuflady
zasznurowane białe teczki


w nich jakieś stare urywki gazet
same puste strzępy urwane słowa
niedokończone przedstawienia
głuche krzyki i jęknięcia
coś udało się złapać martwe
gdy było jeszcze żywą materia
a teraz jest tylko żałosnym echem 


nie no, skądże to nie będą żadne
cudowne zaklęcia nikt nie wniósł
na scenę kotła z którego wyciągamy
papierowe przeznaczenia



to już nie to to się skończyło
zeszło z afisza wiele lat temu
może zostały jakieś plakaty
programy ze zdobnymi literami
ale u nas już nie żadnej magii


mi tylko postaramy się układać to
co zebraliśmy bez sensu 
brudni bezdomni którzy układają
całe swoje życie wszystko co mają
kilka zniszczonych przedmiotów 
w zamokłym kartonie na dworcu


przyjdą przyniosą
rozrzucą wyniosą 


nic poza tym
żadnego zaklęcia magicznych formuł 
tylko ostre skrzypienie rdzy 
i mdły zapach starego papieru


widziałem z góry z najwyższego balkonu


idą jasnymi ulicami nie patrzą w okno
ale przed siebie nawet nie chce im się raz 
obrócić krok jest szybki miarowy pewny
mówią słowa których nie rozumiem 
polski niemiecki hebrajski
nagle jedna bełkotliwa miazga
surowego niemego brzmienia


wyglądają na szczęśliwych wiem
że to niby banał nie lubię tego mówić
ale za tym coś było muszą wejść 
w poprzedni akt


może nie ma zaklęcia
ale te białe zasznurowane teczki
mogą ożyć i połamane 
chwile i słowa wejdą w nich
przypomną wszystko, 
nie, nawet, nie
na tych słabych, tanich fundamentach
zbudują jakieś nowe pamiętanie


bo mnie to może i nie interesuje
ja jestem stary ja tu tylko sprzątam



ja się nie mieszam no ale tak nie można
nie można tak nie patrzeć w tył tylko tak 
przed siebie nie można nie wiedzieć
trzeba wszystko odegrać każde słowo
w starych dekoracjach


zaraz znowu zgasną światła


potem niby znowu wszystko się rozjaśni
ale tak naprawdę wpuszczę ich w ten mrok w noc


zaraz znowu zgasną światła


w ten mrok w noc niech oni 


niech oni razem my oni wyśnią wyśnijmy 


ten koszmar ten sen 


luty/kwiecień -  maj 2011

wtorek, 29 marca 2011

[aria Orfeusza], fragment libretta operowego.

ORFEUSZ:

cicho

siedzę i próbuje wyłapać każdy szelest kartkę która mi upada oddechy przepływającą wodę w rurach jakiś deszcz może deszcze może za oknem pada wyglądam ale nic czarno ciemno za oknem nie ma

nic

wstaję staram się usłyszeć jak stare krzesło którego nigdy nie mam siły naprawić zaskrzypi czy uderzę nogami w brudny dywan może potknę się o butelki które leżą obok mnie ale nie idę spokojnie czuje zimne szkoło pod nogami czuję zimno jest coraz zimniej wszystko robi się jak lód ale nadal nic nie słyszę próbuje się uspokoić siadam znowu słucham

wyglądam przez okna nic nie widzę ale wiem że tam jest to duże szare pudło nie wiedzę nie wiem widzę staje przede mną ten
dworzec z bezdomnymi ze swoimi brudnymi ścianami straganami z chińskimi rękawiczkami i s starymi numerami pani domu s

słucham wreszcie coś słyszę nie wiem czy słyszę ale nie dźwięk wydaje się gęsty wszystko wokół mnie drga od niego podchodzę bliżej okna i pociąg hamuje boże jak pięknie hamuje dźwięk wcale nie piskliwy powoli się roznosi to jest g jednocześnie słyszę nie wiem skąd to jest ale preludium z pierwszej wiolonczelowej bacha
i to preludium dalej i dalej nie widzę już dworca powoli wszystko powoli coś innego

nie ja nie jestem pijany ja nie pije prawie nie pije

kurwa co kurwa znowu jezu ile krwi pierdolona butelka znowu rozdeptałem

zimno znowu zimno szkoło lód zimno

i w tej sali zimno i siedzi jakiś mały chłopczyk owinięty szalikiem bo jest zimno drewniana ławka ze zbutwiałego drewna po co ja to widzę nie to przypadek

wyjdę na powietrze i potem nic nie będzie nie nie mogę wyjść nie mam jak jestem zmęczony strasznie zmęczony już wszystko uchodzi już po wszystkim tak spokojnie spokojnie

spokojniej spokojniej ta fraza jest niedobra tu ją trzeba poprawić o tak tak

ale proszę pani ja nie umiem cały dzień ćwiczyłem a koledzy byli...

koledzy byli? nic mnie twoi kole...
al...

twoja matka mówiła że masz zostać artystą to zostaniesz

i jeszcze raz i jeszcze raz raz raz

i ram pam pam pam pam pam i ram i ram dobrze legato dobrze

i jeszcze raz raz raz raz

i raz i raz dobrze już kolejny krok już dobrze powoli o dobrze już prawie teraz tylko zejść po schodach tak i jeszcze raz dobrze już prawie już prawie jeszcze ostatni stopień

ostatnim stopniem twojego samodoskonalenia ma być odkrycie swoich własnych słabości i odkrycie że potrafisz naprawdę wiele pamiętaj nasz psycholog dyżuruje nasz psycholog pamiętaj pamiętaj że wszystkie twoje problemy nie są tak wielkie jak ci się wydaje pamiętaj ze też jest dzień i ze masz wokół wokół siebie dużo zaufanych osób które zawsze będą cie wspierać pamiętaj nasz psycholog dyżuruje nasz psycholog nasz

dom miał być inne wszystko miało być inne jak w filmach i jak w kolorowych gazetach w których przeglądaliśmy katalogi domów jednorodzinnych i tam był na przykład dom słoneczny osiem który miał dużą sypialnię na górze ale za to zbyt mały salon a my zawsze chcieliśmy zapraszać gości ale też był twój dom trzydzieści siedem i tam był właśnie duży salon no ale bez garażu a co to za teraz dom bez garażu i tam było to jakoś niestarannie wyrysowany ale komfortowy siedemnaście to już jakby stworzony dla nas dla nas

nas

nas zasypało piaskiem coś mi się kiedyś takiego śniło albo nie śniło takie coś że nic nie było ze spokojnie szliśmy a potem nagle zaszumiało zasypało i nic nie mogłem znaleźć i nie mogłem się obudzić nie chciałem się budzić w sobie tego wszystkiego budzić się rano nadzieję że to wszystko w ogóle będzie i jakoś przemówi

 że nie będzie już tej ciszy że to przemówi

grudzień 2010. 

poniedziałek, 7 lutego 2011

[nikt nie nauczył], listopadowy fragment.


nikt nie nauczył mnie umierać, gdy położyłem się na trawie i było zbyt ciemno nic nie widziałem

starałem się dotykać mokrymi palcami tego co było spłatało się z tym co jest

wszędzie było przeraźliwie cicho poczułem jakby w ogóle nie było żadnego trwania przecież tego nie ma nie ma czasu nic nie mia to po prostu jest

wszystko co kiedyś widziałem zaczęło przelewać i się jak sucha mąka przez palce i spojrzałem w niebo po który przeleciałem samotny gołąb leciał sam nigdy nie widziałem samotnego gołębia

zdziwiłem się skąd on mógł się tu wziąć przecież nie latał nigdy przelatywał sam jak ta

mąka przez palce sucha mąka przez suche palce

nikt nie nauczył mnie umierać

wszystko przelewało się poczułem ze coś tracę że z wszystkim tym co mija tracę coś ze swojej dziecięcej niewinności niewinności

że wydziera nam się to z każdą chwila zę z gładkiego kamienia wszystko zmienia się w czarną bryłę w piasek który zaraz rozmyje woda którego nie będzie który będzie przesypywał się przez palce

nikt nie nauczył mnie umierać

 listopad 2010.

czwartek, 27 stycznia 2011

[stary profesor łaciny], fragment większej, planowanej całości.

IV [mężczyzna]:

stary profesor łaciny
opuścił martwe eposy i nieme dystychy
wszedł do taniego baru na tyłach głównej ulicy
gdzie nikt nie zamawia heksametrem

siedziałem wtedy przy stoliku obok patrzyłem przez okno
starałem się wszysko dostrzec mimo że ciężki śnieg lód woda zasłaniała taflę szyby
jak wchodził 
krok krok krok za krokiem 
krok za dużo potykając się o stoliki krzesła tace witając się ze wszystkimi
odpowiadając z kulturą przedwojennego filologa wszystkim dzień dobry
krzesłom stolikom rozrzuconym tacom

za nim przyszła mała córka jakaś zwykła dziewczynka
zbyt zwykła by ją opisać nadać jakieś słowa dziwne znaczenia

nie wiem czemu próbuje to nazwać opisać starałem się dobrac
pojedyncze słowa wyrazy epitety przymiotniki które stworzyłyby 
jakiś obraz

chciałem to zapisać w kalendarzu na chusteczkach ale chyba 
słowa tego nie wytrzymują opis nie wytrzymuję nie umiem o tym mówić

no bo wiesz jakoś dlatego cię tu zaprosiłem tylko po to wiesz przecież
no wszyscy wiemy jak to jest bez sensu bez sensu o tym mówić pominę to 
tak kawa ci smakuje to dobrze lubię tę kawiarnię mają bardzo dobre ciasto czekoladowe
światło święcą się lekko ten lekki jazz wiem kupiłem ci płytę z tym utworem dlatego tu 
przyszliśmy specjalnie nie musisz już poczekaj chwilę poczekaj zaraz skońćzę skończę zaraz pódję ale już mówię dalej 

dalej dalej on szedł przeciskał się między stolikami którym mówił dzień dobry i usiadł 
z tą zwykła dziewczynką której nawet nie umiem opisać

zamówili coś jak to w takich tanich barach dwa obiady można za dwadzieścia zjeść wiesz chodziliśmy trochę to niby nie jest takie dobre ale przecież no idzie to jakoś zjeść no więc nie jest źle zresztą wiesz mówiła mi znajoma że ona się kiedys podtruła bo z kolei jej ciotka też i w sumie nie wiem czy już tam jeść i czy tam chodzić nie wiem

wiem wiem co było dalej wiem wiem pamiętam niby nie warto pamiętac ale to jakoś pamiętam
moze się nienaturalnie wzruszyłem wiesz ze się przecież rzadko wzruszam wiesz nie lubiłem płakać nie dało się takei rzeczy możliwe są przecież tylko na słabych filmach teraz się wzruszyłem nie płakałem ale nic nie mówiłem byłem niemy jak te jego nieme dystychy ale przecież nic się nie działo no zobacz sama
no i oni usiedli i on jej zamówiłł jakies pierogi i długo nie przynosili bo coś im się pomyliło zresztą nieważne i on na nią patrzyłm tymi starymi zmęczonymi łacińskimi oczami pełnymi mądrych coniunctivusów i genetivusów które zasłaniały gestę włosy siwe od owidiusza i broda zarosła katullusem zza której sie uśmiechał i podśpiewywał jakieś przedwojenne piosenki i mówił jakieś nieistotne rzeczy ciepły głosem może przyniosę nóż o jakie smaczne posolić ciepłym i spokojnym że można było tylko zostac i słuchać o zobacz jaka ryba pokazała się w akwarium tak duża ryba widziałąś taką rybę tak widzieliśmy jak byliśmy w zoo tak pamiętasz tak mój kocurku tak o pamietasz jak młóiłem tak kiedyś do ciebie mówiłem pamiętas zto było wtedy

przestań przestań przestań czemu mówisz zebym przestań wiem to było tego nie ma to włąsicwie nie wiem czy coś jeszcze czy nic nie ma a nie już wiem dzisiaj to zobacyzl i wiem ze nie jest tak że nie jest tak że nic nie ma i przestanę zaraz zaraz skońćzę tylko chwila

i oni potem tak wyszli już kończe i podziękowali i on powiedział takim ciepłym głosem dziękuje było pyszne i ona powiedziała to samo i poszli dalej poszli dalej i znikli rozpłynęli się w wieczorze miasta które już zasypiało które było spokojne bo oni szli przez te brudne ciene ulice nadawlai im jakiś spokojny puls kołysali

powoli wyszedłem też odniosłem talerze wiesz jak to jest w takich tanich barach wyszedłem zapaliłem powoli papierosa 

zaczął się spalać i dym i wszystko co w nim było rozpływało sie spalało w dym momentalnie chwilo nic z tego nie zostawało wszystko jedna chwila i ulatniało się z szarą mgiełką

strąciłem czarny popiół na biały śnieg który zaczał nagle silnie sypać i ten biały śnieg zasypal nagle cały ten czarny popiół 

spojrzałem dalej zza czarnej mgły dymu wychiliły się swiatło uspokojnego miasta neony reklamy ogłoszenia ekrany strzepy gazet o zamachu ogłoszenia wynajmę mieszkanie w gazecie którą zdeptałem bo byłem oślepiony oślepiony światłami spokojnego miasta spokojnego miasta spokojnego 

spokojnie spokojnie tak tak już kończę już skończyłem włąściwie już nie mam nic do powiedzenia już idę tak widzisz to całkiem miłe miejsce i mają dobrą kawe już musisz iść nie odprowadzić cię nie to dobrze dojdziesz jakoś aha to dobrze tak no dobrze to trzymaj się jakoś nie wiem czy bedziemy w kontakcie ale mam nadzieję że wszystko bedzie dobrze

będzie dobrze bedzie dobrze to jest jakiś banał i już poszłas i oddalasz się i idziesz do tramwaju a ja nie wiem po co to mówiłem prawie wiem ze tego przecież nie da się tak opisać tylko trzeba zobaczyć to nic wielkiego normalne zwykłe ale się wzruszyłem wiem ze to głupie nie lubię się wzrusząć taką normalnością takimi sytuacjami po co nawet nie da się ich opisać znaleźć słów bo wszystko brzmi zbyt dziwnie jakby przybierało się jakoś nienaturalną formę w zwykłe rzeczy ale musiałem musialem ci o tym powiedzieć i powiedziałem chociaż nie słyszysz i idziesz do tramwaju i odjedziesz i nie wiem co się potem stanie ale jakoś potem po raz pierwszy zobaczyłem 

te uspokojne światła miasta

i potem...

styczeń 2011

[uwaga inscenizacyjna: proponowana muzyka do kawiarni, jazz z płyty]


środa, 19 stycznia 2011

"Lalki" - po prapremierze

15 i 16 stycznia w Teatrze Witkacego w Zakopanem odbyła się prapremiera mojego dramatu "Lalki". Jego twórcy to:
reżyseria, adaptacja tekstu Hieronim Budzyk

muzyka Agata Siemaszko Marcin Ścibik (Royal Mess)

video Marcin Kin

scenografia, kostiumy Jolanta Solska, Hieronim Budzyk

występują Jaga Siemaszko, Alicja Dąbrowska, Karolina Fortuna

Więcej informacji o spektaklu na stronie teatru: http://www.witkacy.zakopane.pl/programy.php?action=programy&id=259


Dziękuje bardzo wszystkim twórcom spektaklu i Teatrowi Witkacemu za znakomite przedstawienie, widzom - za ciepłe przyjęcie, a także moim przyjaciołom i rodzinie - za obecność w tym dniu. 

Kolejne spektakle: 26 stycznia, godzina 22.00, 3 lutego, godzina 21.15, 16 lutego, godzina. 19.00
Teatr Witkacego w Zakopanem, scena Atanazego Bazakbala, 
ul. Chramcówki 15, 34-500 Zakopane

Zdjęcia z prapremierowego weekendu: