poniedziałek, 25 marca 2013

"Nieuniknione" - utwór dla teatru


Nieuniknione
utwór dla teatru

Utwór może być realizowany przez wielu aktorów. Jedyną uwagą interpretacyjną jest zapis tekstu.

syn do matki:

trzeba od początku wszystko zamieniać w popiół

własny dom musi się ugiąć aż do całkowitego rozpadu, dopóki ściany nie zapadną się w sobie, a po żyjącej materii nie pozostanie puste milczące pole

zaczynać od śmierci od nowa każdego powtarzającego się bez celu dnia

najtrudniej było wyjść pierwszy raz, wiedziało się – trzeba wszystko co było zostawić, spojrzeć po raz ostatni, melodramatycznie uronić ostatnią łzę, i wyjść powolnym krokiem, jakby się jeszcze chciało złapać w ostatniej chwili zapach tego kiedyś

już idziesz?
tak muszę
nie zostaniesz, jeszcze chociaż chwilę?
nie mogę
dlaczego
naprawdę, nie mogę

poczułem, jakby ją zabijał po raz pierwszy, jakbym tego wyczekiwał od dawna,
a to było tylko proste spełnienie nieuniknionego

nigdy szczerze nie powiedziałem jej, jak to było naprawdę, jak to się zaczęło, dlaczego jej o tym nie mogłem mówić?, kiedy to się zaczęło zmieniać

nie wiem, czy nawet zauważyła ten moment, kiedy zacząłem odchodzić, powoli dla dla niej od niej umierać

stałem się jakoś inny mniej obecny patrzyłem gdzieś daleko – czy to takie objawy można wskazać ja zupełnie nie mogłam się z nim porozumieć – mówiła pewnie do swoich przyjaciółek, albo może to skrywała, nie mogła spać w te same noce, kiedy ja też nie mogłem spać – gdzieś indziej i inaczej,
ale nigdy jej o tym nie powiedziałem

lista rzeczy, których nigdy się nie powiedziało, robi się zbyt głośna, wykrzykiwana ostatnim przemilczanym tchnieniem

uświadomiłem sobie, że uciekłem za daleko, i nie można już wrócić, choćby się czasami chciało i tęskniło do tej całej prostoty, do tego, że niczego nie można było się spodziewać, a każdy rozpoczynając każdy dzień wiedziało się, że uda sie zasnąć i wstanie się na nowo

wiesz, boje się tobie powiedzieć to wprost, naprawdę
nie umiem, słowa gdzieś grzęzną,
jeszcze zanim się zaczną wymykać się
z jakiś głębokich plam pamięci

ogarnia mnie jakieś dziwne poczucie wstydu nie do przezwyciężenia

nie patrz na mnie, proszę, nie, nie patrz

postaram się to wszystko, od początku do końca, tak jak to wtedy się działo
mogę ci już teraz powiedzieć, ze z pewnością mi sie nie uda, będę mówił
okrężnie nie wprost będę kłamał bo wiem, że mogłabyś tego nie przeżyć
choć przecież zabijałem cię juz kilkakrotnie

nie nie nie tak!

dobrze już dobrze
dobrze, spokojnie
od początku

jak miałem sześć lat, podszedłem do okna w pokoju – było bardzo wysoko, pamiętasz? – i postanowiłem kiedyś wyskoczyć po raz pierwszy w życiu poczułem że śmierć mnie przyciąga
za oknem chodzili rozmawiali ludzie staruszki wracały z zakupów dzieci ze szkoły już
nie pamiętam dokładnie chyba był kwiecień – to przecież najokrutniejszy miesiąc – albo maj
nie wiem już sam jak to do końca było miałem te sześć lat ale wiedziałem, ze takiego upadku nie można przeżyć

wiem, ze to było zupełnie bezsensowne, nawet się nie zastanawiałem się co miałoby być potem
ale teraz już wiem, chcesz się dowiedzieć?
powiedzieć ci?

na pewno tego chcesz?