Informacje o biletach i rezerwacjach na stronie teatru: http://www.witkacy.zakopane.pl/informacje.php
poniedziałek, 20 czerwca 2011
"Lalki" - kolejne spektakle
Zapraszam serdecznie na kolejne, wakacyjne pokazy inscenizacji mojego dramatu "Lalki", w Teatrze Witkacego w Zakopanem. 19 lipca i 16 sierpnia 2011, o godz. 11, na scenie Atanazego Bazakbala, ul. Chramcówki 15.
poniedziałek, 6 czerwca 2011
"Lalki / Les poupées" - wydanie i premiera sztuki po francusku
Sztuka Lalki, której premiera miała miejsca w styczniu w Teatrze Witkacego w Zakopane, doczekała się swojej francuskiej wersji. Przekładu dokonała Kinga Joucaviel, a całość, w dwujęzycznej edycji, została wydana nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu w Tuluzie (Presses Universitaires du Mirail - Toulouse). W tym mieście, podczas Festiwalu Universcenes, organizowanego przez Uniwersytet II Le Mirail, w Theatre Sorano odbyła się premiera przekładu (13 - 14 maja 2011), wystąpiła grupa Cie Pollen, reżyserowała Kasia Kurzeja.
Informacje o wydaniu:
Michal ZDUNIK
"Lalki / Les poupées"
Przekład: Kinga JOUCAVIEL
N° ISBN : 978-2-8107-0145-2
Format i liczba stron : 15 x 21 cm - 80 p.
N° ISBN : 978-2-8107-0145-2
Format i liczba stron : 15 x 21 cm - 80 p.
sklepy internetowe: http://w3.pum.univ-tlse2.fr/spip.php?page=ouvrages&id_article=1052
informacje o spektaklu:
Compagnie Cie Pollen
Reżyseria: Kasia Kurzeja
Scenografia i światło: Cie Pollen
Animacja i wideo: Gerome Agostini
Aktorzy: Claire Simon, aiwenn Da Silva, Gerome Agostini, Karolina Popczyk, Mariana Depardieu, Adam Kuroczycki
Festiwal Universcenes, Theatre Sorano, Universite Toulouse II Le Mirail.
13 i 14 maja.
Po spektaklu 13 maja odbyła się debata z udziałem autora, rezyserki i tłumaczki sztuki.
niedziela, 5 czerwca 2011
[widziałem z góry], monolog
przodownik chóru:
widziałem z góry z najwyższego balkonu
kupiłem najdroższe miejsca by wszystko
objąć słabym starym wzrokiem
na dole
młodzi Niemcy patrzą na getto
spełnia się ich cichy sen
ukrywany przed wielkimi gazetami i
oficjalnymi pismami starych ministrów
ich głuche oczy są suche i milczą
dotykają pewną ręką zniszczonego muru
który nie znaczy dla nich nic więcej
poza chropowatą powierzchnią zimnych cegieł
za murami za cegłami nic dla nich już nie ma
pustynie starych ludzi w kamienicach
o których prawie wszyscy już zapomnieli
oni też tylko mówią im
boże to tak dawno było, skąd my mamy pamiętać
zresztą nic nie wiemy, ojciec potem przyjechał ze wsi
jak nas przesiedlili pani kochana ja nie wiem
nas to nie interesowało potem każdy chciał jakoś żyć
a wy to skąd przyjechaliście bo słyszę, że nie z polski
z niemiec a tu kurwa cholerstwo szkopy mało
złego zrobiliście a tu jeszcze przyjeżdżacie
słowa odbijają się od zniszczonych ścian
komunalnego mieszkania trafiają w pustkę
przez chwilę trochę milczą, nawet nie są zmartwieni
zresztą już nie rozumieją wiele nawet
nie potrzebują rozumieć
bo zostały im tylko rzędy dziwnie brzmiących słów
źle poskładanych liter, źle przedrukowane
rysunki z gwiazdą dawida na szubienicy
i duże liczby od których zaczyna ich boleć głowa
więc odwracają od nich te młode głuche oczy
milczą i idą dalej ulicą dalej ulicami starego miasta
może któryś z nich pomyśli
to kiedyś było nasze, szkoda, ze nadal nie jest
breslau danzig też brzmiało dobrze
odchodzą kawałek ktoś im powiedział że
powinni być cicho przy tym murze ale
potem już mogą rozmawiać krzyczeć na nowo
głuchnąć obok polacy żydzi tak samo
rozweselają się i uśmiechają
jak małe dzieci trzymają się za ręce bo już
nie patrzą na getto
nie dla nich jeszcze się
nie skończyło przedstawienia
nie wyszli za kulisy
nie pora na zdejmowanie kostiumów
palenie scenografii
muszą wrócić na scenę
jeszcze raz wniesiemy
stare zamki papierowe jeziora
zapalimy gazowe świece
i znowu będzie jakieś życie
wolne trwanie między jednym
końcem sceny a drugim
gdzie jest tylko czarna przestrzeń
zbutwiałych desek
a na końcu śmierć
śmierć w starych dekoracjach
nie znam aktorów ani reżysera
zaraz przyjdą przyniosą
zardzewiałe metalowe szuflady
zasznurowane białe teczki
w nich jakieś stare urywki gazet
same puste strzępy urwane słowa
niedokończone przedstawienia
głuche krzyki i jęknięcia
coś udało się złapać martwe
gdy było jeszcze żywą materia
a teraz jest tylko żałosnym echem
nie no, skądże to nie będą żadne
cudowne zaklęcia nikt nie wniósł
na scenę kotła z którego wyciągamy
papierowe przeznaczenia
to już nie to to się skończyło
zeszło z afisza wiele lat temu
może zostały jakieś plakaty
programy ze zdobnymi literami
ale u nas już nie żadnej magii
mi tylko postaramy się układać to
co zebraliśmy bez sensu
brudni bezdomni którzy układają
całe swoje życie wszystko co mają
kilka zniszczonych przedmiotów
w zamokłym kartonie na dworcu
przyjdą przyniosą
rozrzucą wyniosą
nic poza tym
żadnego zaklęcia magicznych formuł
tylko ostre skrzypienie rdzy
i mdły zapach starego papieru
widziałem z góry z najwyższego balkonu
idą jasnymi ulicami nie patrzą w okno
ale przed siebie nawet nie chce im się raz
obrócić krok jest szybki miarowy pewny
mówią słowa których nie rozumiem
polski niemiecki hebrajski
nagle jedna bełkotliwa miazga
surowego niemego brzmienia
wyglądają na szczęśliwych wiem
że to niby banał nie lubię tego mówić
ale za tym coś było muszą wejść
w poprzedni akt
może nie ma zaklęcia
ale te białe zasznurowane teczki
mogą ożyć i połamane
chwile i słowa wejdą w nich
przypomną wszystko,
nie, nawet, nie
na tych słabych, tanich fundamentach
zbudują jakieś nowe pamiętanie
bo mnie to może i nie interesuje
ja jestem stary ja tu tylko sprzątam
ja się nie mieszam no ale tak nie można
nie można tak nie patrzeć w tył tylko tak
przed siebie nie można nie wiedzieć
trzeba wszystko odegrać każde słowo
w starych dekoracjach
zaraz znowu zgasną światła
potem niby znowu wszystko się rozjaśni
ale tak naprawdę wpuszczę ich w ten mrok w noc
zaraz znowu zgasną światła
w ten mrok w noc niech oni
niech oni razem my oni wyśnią wyśnijmy
ten koszmar ten sen
widziałem z góry z najwyższego balkonu
kupiłem najdroższe miejsca by wszystko
objąć słabym starym wzrokiem
na dole
młodzi Niemcy patrzą na getto
spełnia się ich cichy sen
ukrywany przed wielkimi gazetami i
oficjalnymi pismami starych ministrów
ich głuche oczy są suche i milczą
dotykają pewną ręką zniszczonego muru
który nie znaczy dla nich nic więcej
poza chropowatą powierzchnią zimnych cegieł
za murami za cegłami nic dla nich już nie ma
pustynie starych ludzi w kamienicach
o których prawie wszyscy już zapomnieli
oni też tylko mówią im
boże to tak dawno było, skąd my mamy pamiętać
zresztą nic nie wiemy, ojciec potem przyjechał ze wsi
jak nas przesiedlili pani kochana ja nie wiem
nas to nie interesowało potem każdy chciał jakoś żyć
a wy to skąd przyjechaliście bo słyszę, że nie z polski
z niemiec a tu kurwa cholerstwo szkopy mało
złego zrobiliście a tu jeszcze przyjeżdżacie
słowa odbijają się od zniszczonych ścian
komunalnego mieszkania trafiają w pustkę
przez chwilę trochę milczą, nawet nie są zmartwieni
zresztą już nie rozumieją wiele nawet
nie potrzebują rozumieć
bo zostały im tylko rzędy dziwnie brzmiących słów
źle poskładanych liter, źle przedrukowane
rysunki z gwiazdą dawida na szubienicy
i duże liczby od których zaczyna ich boleć głowa
więc odwracają od nich te młode głuche oczy
milczą i idą dalej ulicą dalej ulicami starego miasta
może któryś z nich pomyśli
to kiedyś było nasze, szkoda, ze nadal nie jest
breslau danzig też brzmiało dobrze
odchodzą kawałek ktoś im powiedział że
powinni być cicho przy tym murze ale
potem już mogą rozmawiać krzyczeć na nowo
głuchnąć obok polacy żydzi tak samo
rozweselają się i uśmiechają
jak małe dzieci trzymają się za ręce bo już
nie patrzą na getto
nie dla nich jeszcze się
nie skończyło przedstawienia
nie wyszli za kulisy
nie pora na zdejmowanie kostiumów
palenie scenografii
muszą wrócić na scenę
jeszcze raz wniesiemy
stare zamki papierowe jeziora
zapalimy gazowe świece
i znowu będzie jakieś życie
wolne trwanie między jednym
końcem sceny a drugim
gdzie jest tylko czarna przestrzeń
zbutwiałych desek
a na końcu śmierć
śmierć w starych dekoracjach
nie znam aktorów ani reżysera
zaraz przyjdą przyniosą
zardzewiałe metalowe szuflady
zasznurowane białe teczki
w nich jakieś stare urywki gazet
same puste strzępy urwane słowa
niedokończone przedstawienia
głuche krzyki i jęknięcia
coś udało się złapać martwe
gdy było jeszcze żywą materia
a teraz jest tylko żałosnym echem
nie no, skądże to nie będą żadne
cudowne zaklęcia nikt nie wniósł
na scenę kotła z którego wyciągamy
papierowe przeznaczenia
to już nie to to się skończyło
zeszło z afisza wiele lat temu
może zostały jakieś plakaty
programy ze zdobnymi literami
ale u nas już nie żadnej magii
mi tylko postaramy się układać to
co zebraliśmy bez sensu
brudni bezdomni którzy układają
całe swoje życie wszystko co mają
kilka zniszczonych przedmiotów
w zamokłym kartonie na dworcu
przyjdą przyniosą
rozrzucą wyniosą
nic poza tym
żadnego zaklęcia magicznych formuł
tylko ostre skrzypienie rdzy
i mdły zapach starego papieru
widziałem z góry z najwyższego balkonu
idą jasnymi ulicami nie patrzą w okno
ale przed siebie nawet nie chce im się raz
obrócić krok jest szybki miarowy pewny
mówią słowa których nie rozumiem
polski niemiecki hebrajski
nagle jedna bełkotliwa miazga
surowego niemego brzmienia
wyglądają na szczęśliwych wiem
że to niby banał nie lubię tego mówić
ale za tym coś było muszą wejść
w poprzedni akt
może nie ma zaklęcia
ale te białe zasznurowane teczki
mogą ożyć i połamane
chwile i słowa wejdą w nich
przypomną wszystko,
nie, nawet, nie
na tych słabych, tanich fundamentach
zbudują jakieś nowe pamiętanie
bo mnie to może i nie interesuje
ja jestem stary ja tu tylko sprzątam
ja się nie mieszam no ale tak nie można
nie można tak nie patrzeć w tył tylko tak
przed siebie nie można nie wiedzieć
trzeba wszystko odegrać każde słowo
w starych dekoracjach
zaraz znowu zgasną światła
potem niby znowu wszystko się rozjaśni
ale tak naprawdę wpuszczę ich w ten mrok w noc
zaraz znowu zgasną światła
w ten mrok w noc niech oni
niech oni razem my oni wyśnią wyśnijmy
ten koszmar ten sen
luty/kwiecień - maj 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)