czwartek, 27 stycznia 2011

[stary profesor łaciny], fragment większej, planowanej całości.

IV [mężczyzna]:

stary profesor łaciny
opuścił martwe eposy i nieme dystychy
wszedł do taniego baru na tyłach głównej ulicy
gdzie nikt nie zamawia heksametrem

siedziałem wtedy przy stoliku obok patrzyłem przez okno
starałem się wszysko dostrzec mimo że ciężki śnieg lód woda zasłaniała taflę szyby
jak wchodził 
krok krok krok za krokiem 
krok za dużo potykając się o stoliki krzesła tace witając się ze wszystkimi
odpowiadając z kulturą przedwojennego filologa wszystkim dzień dobry
krzesłom stolikom rozrzuconym tacom

za nim przyszła mała córka jakaś zwykła dziewczynka
zbyt zwykła by ją opisać nadać jakieś słowa dziwne znaczenia

nie wiem czemu próbuje to nazwać opisać starałem się dobrac
pojedyncze słowa wyrazy epitety przymiotniki które stworzyłyby 
jakiś obraz

chciałem to zapisać w kalendarzu na chusteczkach ale chyba 
słowa tego nie wytrzymują opis nie wytrzymuję nie umiem o tym mówić

no bo wiesz jakoś dlatego cię tu zaprosiłem tylko po to wiesz przecież
no wszyscy wiemy jak to jest bez sensu bez sensu o tym mówić pominę to 
tak kawa ci smakuje to dobrze lubię tę kawiarnię mają bardzo dobre ciasto czekoladowe
światło święcą się lekko ten lekki jazz wiem kupiłem ci płytę z tym utworem dlatego tu 
przyszliśmy specjalnie nie musisz już poczekaj chwilę poczekaj zaraz skońćzę skończę zaraz pódję ale już mówię dalej 

dalej dalej on szedł przeciskał się między stolikami którym mówił dzień dobry i usiadł 
z tą zwykła dziewczynką której nawet nie umiem opisać

zamówili coś jak to w takich tanich barach dwa obiady można za dwadzieścia zjeść wiesz chodziliśmy trochę to niby nie jest takie dobre ale przecież no idzie to jakoś zjeść no więc nie jest źle zresztą wiesz mówiła mi znajoma że ona się kiedys podtruła bo z kolei jej ciotka też i w sumie nie wiem czy już tam jeść i czy tam chodzić nie wiem

wiem wiem co było dalej wiem wiem pamiętam niby nie warto pamiętac ale to jakoś pamiętam
moze się nienaturalnie wzruszyłem wiesz ze się przecież rzadko wzruszam wiesz nie lubiłem płakać nie dało się takei rzeczy możliwe są przecież tylko na słabych filmach teraz się wzruszyłem nie płakałem ale nic nie mówiłem byłem niemy jak te jego nieme dystychy ale przecież nic się nie działo no zobacz sama
no i oni usiedli i on jej zamówiłł jakies pierogi i długo nie przynosili bo coś im się pomyliło zresztą nieważne i on na nią patrzyłm tymi starymi zmęczonymi łacińskimi oczami pełnymi mądrych coniunctivusów i genetivusów które zasłaniały gestę włosy siwe od owidiusza i broda zarosła katullusem zza której sie uśmiechał i podśpiewywał jakieś przedwojenne piosenki i mówił jakieś nieistotne rzeczy ciepły głosem może przyniosę nóż o jakie smaczne posolić ciepłym i spokojnym że można było tylko zostac i słuchać o zobacz jaka ryba pokazała się w akwarium tak duża ryba widziałąś taką rybę tak widzieliśmy jak byliśmy w zoo tak pamiętasz tak mój kocurku tak o pamietasz jak młóiłem tak kiedyś do ciebie mówiłem pamiętas zto było wtedy

przestań przestań przestań czemu mówisz zebym przestań wiem to było tego nie ma to włąsicwie nie wiem czy coś jeszcze czy nic nie ma a nie już wiem dzisiaj to zobacyzl i wiem ze nie jest tak że nie jest tak że nic nie ma i przestanę zaraz zaraz skońćzę tylko chwila

i oni potem tak wyszli już kończe i podziękowali i on powiedział takim ciepłym głosem dziękuje było pyszne i ona powiedziała to samo i poszli dalej poszli dalej i znikli rozpłynęli się w wieczorze miasta które już zasypiało które było spokojne bo oni szli przez te brudne ciene ulice nadawlai im jakiś spokojny puls kołysali

powoli wyszedłem też odniosłem talerze wiesz jak to jest w takich tanich barach wyszedłem zapaliłem powoli papierosa 

zaczął się spalać i dym i wszystko co w nim było rozpływało sie spalało w dym momentalnie chwilo nic z tego nie zostawało wszystko jedna chwila i ulatniało się z szarą mgiełką

strąciłem czarny popiół na biały śnieg który zaczał nagle silnie sypać i ten biały śnieg zasypal nagle cały ten czarny popiół 

spojrzałem dalej zza czarnej mgły dymu wychiliły się swiatło uspokojnego miasta neony reklamy ogłoszenia ekrany strzepy gazet o zamachu ogłoszenia wynajmę mieszkanie w gazecie którą zdeptałem bo byłem oślepiony oślepiony światłami spokojnego miasta spokojnego miasta spokojnego 

spokojnie spokojnie tak tak już kończę już skończyłem włąściwie już nie mam nic do powiedzenia już idę tak widzisz to całkiem miłe miejsce i mają dobrą kawe już musisz iść nie odprowadzić cię nie to dobrze dojdziesz jakoś aha to dobrze tak no dobrze to trzymaj się jakoś nie wiem czy bedziemy w kontakcie ale mam nadzieję że wszystko bedzie dobrze

będzie dobrze bedzie dobrze to jest jakiś banał i już poszłas i oddalasz się i idziesz do tramwaju a ja nie wiem po co to mówiłem prawie wiem ze tego przecież nie da się tak opisać tylko trzeba zobaczyć to nic wielkiego normalne zwykłe ale się wzruszyłem wiem ze to głupie nie lubię się wzrusząć taką normalnością takimi sytuacjami po co nawet nie da się ich opisać znaleźć słów bo wszystko brzmi zbyt dziwnie jakby przybierało się jakoś nienaturalną formę w zwykłe rzeczy ale musiałem musialem ci o tym powiedzieć i powiedziałem chociaż nie słyszysz i idziesz do tramwaju i odjedziesz i nie wiem co się potem stanie ale jakoś potem po raz pierwszy zobaczyłem 

te uspokojne światła miasta

i potem...

styczeń 2011

[uwaga inscenizacyjna: proponowana muzyka do kawiarni, jazz z płyty]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz