sobota, 30 czerwca 2012

"Couleur Café", utwór dla teatru, kolejny fragment

noc

i wtedy wstają wszystkie spod szaf biurek wytartych stron w książkach ze zgubionych listów pudełek po papierosach czarnych grud w popielniczce ze wszystkich małych zapomnień niewłaściwych spojrzeń obrazów których nigdy nie powinno się pomyśleć w pustymi zimnym mieszkaniu za oknem lód śnieg mróz nawet gdy wydaje się że jest słońce nawet gdy wydaje się że dzień dopiero wstaje ptaki zaczynają śpiewać swoim porannym zmęczonym od niechcenia głosem nawet wtedy ukazują się spod szyb zamarzniętych okien spod nieupranych ubrań rozrzuconych nad ranem w nocy w bólu rozrzuconych samemu w jeszcze jednym odruchu samoobrony przed nimi jeszcze jednym powiedzeniem przed samym sobą że nie nie one nie przyjdą to niemożliwe przecież nie mogą nachodzić mnie tak często ja im nic nie zrobiłem to nie moja wina że to tak działa ze moje narządy pamięci że krew krąży między nimi tak szybko a komórki drżą od pulsu neuronów

nie pytają się mnie o zgodę wchodzą w krew w żyły ciało w czarne odbicia niemych spojrzeń nieprzejrzyste oddechy i wspomnienia których nigdy nie było które miały być a które są pustą czarną powierzchnią spopielonej fotografii zawłaszczają cała przestrzeń cała powierzchnię mapę rozdygotanej w chłodzie skóry zostawiają rany blizny jak po potarciu ostrym nieprzyjaznym zbitym szkłem w którym jak w krzywym lustrze pojawiają się odbicia ich wszystkich

w ich odbiciach wystającej z lewej prawej strony ze wschodu zachodu północy południa tego przeklętego kraju dwa na dwa metry w tym dwa na dwa metry biurko popielniczka lampka nocna dwa na dwa metry mojego własnego kraju tylko ja mam do niego klucze jak byłem mały to mama opowiadała mi bajkę o jakimś tajemnym państwie do którego dostęp może uzyskać tylko ktoś kto odpowiednio zasłuży sobie na rękę królewny i on przebywał te wszystkie pola lasy jeziora góry rzeki w milczeniu nic nie mówił bo w tej baśni o nic nie mógł powiedzieć został okrutnie wyzuty ze słów nie pamiętam czy ktoś mu wyrywał język razem z cała powierzchnią jego nic nie znaczących słów które wtedy mu nie były potrzebne bo szedł po to by zdobyć tę rękę królewny więc po co miał coś mówić tam to było tak napisane


ale tutaj dostępu nikt nie uzyska poza mną tutaj dostęp mają tylko one przychodzące w tę noc inną niż wszystkie taką samą jak wszystkie zimniejszą niż wszystkie tak samo zimną jak wszystkie w czarnych ubraniach bez ubrań nie chcą przecież wyglądać pogrzebowo jakby to była śmierć chociaż ja umieram zawsze codziennie w ogóle to mówiąc tamten król wtedy czy może to był królewicz już nie pamiętam on nie mógł mówić ja mogę tylko mówić on nie mógł po to by przeżyć ja mówię po to by przeżyć by nie umrzeć by umrzeć ale bez niczyjej pomocy samemu

przychodzą spod powierzchni białych strumieni pożądania spod warstw lepkiego jak krew umarłych na wojnie niemowląt wstydem który mogę rozważać tylko wtedy tylko przed samym sobą najboleśniejszy najbardziej dojmujący tylko wtedy przestaje na zawsze być jak to się mówi człowiekiem zabieram sobie resztki jak powiedzieli kiedyś wielcy filozofowie człowieczeństwa schematów kultury zakazującej białych strumieni pożądania płynących swoim podskórnym nutem pod rzeką tego co niektórzy zwykli nazywać pięknymi symetrycznymi jak zwierciadła uczuciami

symetryczne jak zwierciadła uczucia uczucia jak krzywe zwierciadła jak wklęsłe wypukłe złamane stłuczone w których obraca się blada powierzchnia odbićwprawiających w ruch całą powierzchnie tego dwa na dwa mojego podziemnego własnego kraju własnego piekła własnej ziemi królestwa czy może raczej więzienia klatki z dziewiętnastowiecznego zwierzyńca w której trzyma się najniebiezpieczniejsze okazy i nie pokazuje się ich małym dzieciom które mogłyby mieć jak powiedzieli to psychologowie potem na całe życie traumę i staruszkom które mogłyby się nabawić potem zawału serca

patrzy na mnie opiekun w tej klatce dwa na dwa tym miejskim zwierzyńcu do którego przychodzą rodzice w słoneczne niedzielne popołudnia tato tato tato co to jest tygrys a to niebezpieczny a tak bardzo bardzo niebezpieczny synku może chodźmy dalej znaczy nie przychodzą tak oczywiście w tym dziewiętnastym wieku dokonuje tutaj z oczywistych przyczyń pewnego uproszczenia przychodzą teraz i proszę i kupują im watę cukrową i lizaki i dzieci patrzą jak ten pawian z tą pawianicą i ona tak krzyczy i wtedy mamusia pobożna kobieta kładzie pobożną rękę na oczach dziecka które brudzi jej duża dorosła pobożną rękę swoją cukrową watą

i ten opiekun na mnie patrzy a ja jestem zbyt słaby by zawarczeć coś zrobić co by przystało na groźne niebezpieczne zwierzę w klatce tak małej jak w tym cholernym powtarzanym już dziewiętnastym wieku przecież to mogłoby być i w dwudziestym ale charakter przecież tak dzikiego zwierzęcia w tak małej dwa na dwa klatce to dziewiętnasty wiek chociaż do zwierzyńca przychodzą zawsze i będą zawsze przychodzić by zobaczyć takie zwierzę może na większej powierzchni wtedy opiekun na tę mała dwa na dwa klatkę nadal patrzy nadal pokrywa swoim wzrokiem moje ciało słabego umierającego milczącego zwierzęcia które nie może już mówić które już tylko jest ze swoją słaba pokrytą ranami od odbić spojrzeń i ostrych krawędzi połamanych zwierciadeł materią a to zwierze czy i ja nie mogę wstać i nie mogę nic uczynić najmniejszy chociaż jednego ruchu swoimi ciężkimi jak kamienie organami dopóki nie nadejdzie noc

opiekun ubrany w mundur wojskowy którego ma się przestraszyć każde ludzkie zwierzę odchodzi odchodzi ze swojego ciała one wchodzą w jego krew w żyły wchodzą w krew wszystkich i to on jest teraz ciałem nocy one wykorzystały jego ręce nogi spojrzenie abym ja w tej klatce dwa na dwa nie mógł nic robić by mogły mnie obracać na wszystkie kierunki wschody zachody obroty słońca wokół swojej wokół własnej osi wokół własnej ziemi jest tylko jedna ziemia dwa na dwa ze wszystkim rozrzuconymi ubrania zdjęciami listami w których on błaga ją ja byłem tym onem wreszcie się mogę do tego przyznać chociaż ja chociaż ja mam przed tym onem poczucie wstydu że ten on to ja on czyli ja z z przeszłości wole się nie przyznawać do tego ze kiedyś byłem inną osoba choć w tym samym ciele i wtedy pisał rozpaczliwe listy zostawcie mnie przychodźcie do mnie moje ciało to wasze ciało wasze ciało to moje ciało ciało ciało ciało to jedyne słowo które się tu powtarza dlaczego ta niekształtna ta niekształtna moja brzydka materia pełna bruzd plam blizn potu krwi tak często tu się powtarza a słowa przelewają się jak bezwładne płyny limfatyczne po powierzchni tego niezrozumiałego języka

i wtedy one w mojej klatce w mojej bezkształtnej materii spopielonej po czasie który się skończył który nigdy nie nadszedł tym popiołem miały być zdjęciami chciałem kiedyś palić zdjęcia z naszej wspólnej przeszłości jak umrzesz jak umrzecie które nigdy nie nadeszłyście i będzie nasza wspólna przeszłość wyjazd nad morze w góry pierwsze wspólne kolonie dzieci jak być umarła śmiercią naturalną lub nagłą w wypadku samochodowym który by cię potrącił na ruchliwej ulicy to ja bym ci wtedy urządził naprawdę smutny pogrzeb i by ci cała orkiestra a co tam cała orkiestra z chórem by ci zagrała requiem mozarta lacrimosa dies illa iuduandus ex favilla tak właśnie by zagrała to orkiestra i ja bym potem tak by mi doradził pan specjalista psycholog ja bym wtedy zaczął palić twoje zdjęcia by zapomnieć by one się stały popiołem ale nie mogę bo tych zdjęć nie ma są wyobrażone wyobrażam sobie że moje ciało to popiół z tych zdjęć których nigdy nie było z przeszłości która nigdy nie nadeszła która nigdy nie minęła

wchodzą w moja bezkształtną materią są nie nią oprócz niej nic innego moja samodzielność ruchów myślenia wypowiadani słów zostaje zawłaszczona przez nie i wprawiają mnie tę zawłaszczoną masę tego powolnego obrzydliwego lepkiego umierania w tan swój taniec bo to są istoty tańczące przesuwające swoje prochy obłoki zdarzeń i myśli po powierzchniach spojrzeń w szybkim tempie tak że zostają tylko urwane słowa spoglądania za siebie nieprzebaczenia żale które zostały niewyjaśnione od których nie można się oderwać który cały czas sobą obok są za są w są tym samym co ta bezkształtna materia ja lepka materia ja lepka bezkształtna materia ja umierania ja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz