i
wtedy wstają wszystkie spod szaf biurek wytartych stron w książkach
ze zgubionych listów pudełek po papierosach czarnych grud w popielniczce ze wszystkich małych zapomnień niewłaściwych
spojrzeń obrazów których nigdy nie powinno się
pomyśleć w pustymi zimnym mieszkaniu za oknem lód śnieg
mróz nawet gdy wydaje się że jest słońce nawet gdy wydaje
się że dzień dopiero wstaje ptaki zaczynają śpiewać swoim
porannym zmęczonym od niechcenia głosem nawet wtedy ukazują się
spod szyb zamarzniętych okien spod nieupranych ubrań rozrzuconych
nad ranem w nocy w bólu rozrzuconych samemu w jeszcze jednym
odruchu samoobrony przed nimi jeszcze jednym powiedzeniem przed samym
sobą że nie nie one nie przyjdą to niemożliwe przecież nie mogą
nachodzić mnie tak często ja im nic nie zrobiłem to nie moja wina
że to tak działa ze moje narządy pamięci że krew krąży między
nimi tak szybko a komórki drżą od pulsu neuronów
nie
pytają się mnie o zgodę wchodzą w krew w żyły ciało w czarne
odbicia niemych spojrzeń nieprzejrzyste oddechy i wspomnienia
których nigdy nie było które miały być a które
są pustą czarną powierzchnią spopielonej fotografii zawłaszczają
cała przestrzeń cała powierzchnię mapę rozdygotanej w chłodzie
skóry zostawiają rany blizny jak po potarciu ostrym
nieprzyjaznym zbitym szkłem w którym jak w krzywym lustrze
pojawiają się odbicia ich wszystkich
w
ich odbiciach wystającej z lewej prawej strony ze wschodu zachodu
północy południa tego przeklętego kraju dwa na dwa metry w
tym dwa na dwa metry biurko popielniczka lampka nocna dwa na dwa
metry mojego własnego kraju tylko ja mam do niego klucze jak byłem
mały to mama opowiadała mi bajkę o jakimś tajemnym państwie do
którego dostęp może uzyskać tylko ktoś kto odpowiednio
zasłuży sobie na rękę królewny i on przebywał te
wszystkie pola lasy jeziora góry rzeki w milczeniu nic nie
mówił bo w tej baśni o nic nie mógł powiedzieć
został okrutnie wyzuty ze słów nie pamiętam czy ktoś mu
wyrywał język razem z cała powierzchnią jego nic nie znaczących
słów które wtedy mu nie były potrzebne bo szedł po
to by zdobyć tę rękę królewny więc po co miał coś mówić
tam to było tak napisane
ale
tutaj dostępu nikt nie uzyska poza mną tutaj dostęp mają tylko
one przychodzące w tę noc inną niż wszystkie taką samą jak
wszystkie zimniejszą niż wszystkie tak samo zimną jak wszystkie w
czarnych ubraniach bez ubrań nie chcą przecież wyglądać
pogrzebowo jakby to była śmierć chociaż ja umieram zawsze
codziennie w ogóle to mówiąc tamten król wtedy
czy może to był królewicz już nie pamiętam on nie mógł
mówić ja mogę tylko mówić on nie mógł po to
by przeżyć ja mówię po to by przeżyć by nie umrzeć by
umrzeć ale bez niczyjej pomocy samemu
przychodzą
spod powierzchni białych strumieni pożądania spod warstw lepkiego
jak krew umarłych na wojnie niemowląt wstydem który mogę
rozważać tylko wtedy tylko przed samym sobą najboleśniejszy
najbardziej dojmujący tylko wtedy przestaje na zawsze być jak to
się mówi człowiekiem zabieram sobie resztki jak powiedzieli
kiedyś wielcy filozofowie człowieczeństwa schematów kultury
zakazującej białych strumieni pożądania płynących swoim
podskórnym nutem pod rzeką tego co niektórzy zwykli
nazywać pięknymi symetrycznymi jak zwierciadła uczuciami
symetryczne
jak zwierciadła uczucia uczucia jak krzywe zwierciadła jak wklęsłe
wypukłe złamane stłuczone w których obraca się blada
powierzchnia odbićwprawiających w ruch całą powierzchnie tego dwa
na dwa mojego podziemnego własnego kraju własnego piekła własnej
ziemi królestwa czy może raczej więzienia klatki z
dziewiętnastowiecznego zwierzyńca w której trzyma się
najniebiezpieczniejsze okazy i nie pokazuje się ich małym dzieciom
które mogłyby mieć jak powiedzieli to psychologowie potem na
całe życie traumę i staruszkom które mogłyby się nabawić
potem zawału serca
patrzy
na mnie opiekun w tej klatce dwa na dwa tym miejskim zwierzyńcu do
którego przychodzą rodzice w słoneczne niedzielne popołudnia
tato tato tato co to jest tygrys a to niebezpieczny a tak bardzo
bardzo niebezpieczny synku może chodźmy dalej znaczy nie przychodzą
tak oczywiście w tym dziewiętnastym wieku dokonuje tutaj z
oczywistych przyczyń pewnego uproszczenia przychodzą teraz i proszę
i kupują im watę cukrową i lizaki i dzieci patrzą jak ten pawian
z tą pawianicą i ona tak krzyczy i wtedy mamusia pobożna kobieta
kładzie pobożną rękę na oczach dziecka które brudzi jej
duża dorosła pobożną rękę swoją cukrową watą
i
ten opiekun na mnie patrzy a ja jestem zbyt słaby by zawarczeć coś
zrobić co by przystało na groźne niebezpieczne zwierzę w klatce
tak małej jak w tym cholernym powtarzanym już dziewiętnastym wieku
przecież to mogłoby być i w dwudziestym ale charakter przecież
tak dzikiego zwierzęcia w tak małej dwa na dwa klatce to
dziewiętnasty wiek chociaż do zwierzyńca przychodzą zawsze i będą
zawsze przychodzić by zobaczyć takie zwierzę może na większej
powierzchni wtedy opiekun na tę mała dwa na dwa klatkę nadal
patrzy nadal pokrywa swoim wzrokiem moje ciało słabego umierającego
milczącego zwierzęcia które nie może już mówić
które już tylko jest ze swoją słaba pokrytą ranami od
odbić spojrzeń i ostrych krawędzi połamanych zwierciadeł materią
a to zwierze czy i ja nie mogę wstać i nie mogę nic uczynić
najmniejszy chociaż jednego ruchu swoimi ciężkimi jak kamienie
organami dopóki nie nadejdzie noc
opiekun
ubrany w mundur wojskowy którego ma się przestraszyć każde
ludzkie zwierzę odchodzi odchodzi ze swojego ciała one wchodzą w
jego krew w żyły wchodzą w krew wszystkich i to on jest teraz
ciałem nocy one wykorzystały jego ręce nogi spojrzenie abym ja w
tej klatce dwa na dwa nie mógł nic robić by mogły mnie
obracać na wszystkie kierunki wschody zachody obroty słońca wokół
swojej wokół własnej osi wokół własnej ziemi jest
tylko jedna ziemia dwa na dwa ze wszystkim rozrzuconymi ubrania
zdjęciami listami w których on błaga ją ja byłem tym onem
wreszcie się mogę do tego przyznać chociaż ja chociaż ja mam
przed tym onem poczucie wstydu że ten on to ja on czyli ja z z
przeszłości wole się nie przyznawać do tego ze kiedyś byłem
inną osoba choć w tym samym ciele i wtedy pisał rozpaczliwe listy zostawcie mnie przychodźcie do mnie moje ciało to wasze ciało
wasze ciało to moje ciało ciało ciało ciało to jedyne słowo
które się tu powtarza dlaczego ta niekształtna ta
niekształtna moja brzydka materia pełna bruzd plam blizn potu krwi
tak często tu się powtarza a słowa przelewają się jak bezwładne
płyny limfatyczne po powierzchni tego niezrozumiałego języka
i
wtedy one w mojej klatce w mojej bezkształtnej materii spopielonej
po czasie który się skończył który nigdy nie
nadszedł tym popiołem miały być zdjęciami chciałem kiedyś
palić zdjęcia z naszej wspólnej przeszłości jak umrzesz
jak umrzecie które nigdy nie nadeszłyście i będzie nasza
wspólna przeszłość wyjazd nad morze w góry pierwsze
wspólne kolonie dzieci jak być umarła śmiercią naturalną
lub nagłą w wypadku samochodowym który by cię potrącił
na ruchliwej ulicy to ja bym ci wtedy urządził naprawdę smutny
pogrzeb i by ci cała orkiestra a co tam cała orkiestra z chórem
by ci zagrała requiem mozarta lacrimosa dies illa iuduandus ex
favilla tak właśnie by zagrała to orkiestra i ja bym potem tak by
mi doradził pan specjalista psycholog ja bym wtedy zaczął palić
twoje zdjęcia by zapomnieć by one się stały popiołem ale nie
mogę bo tych zdjęć nie ma są wyobrażone wyobrażam sobie że
moje ciało to popiół z tych zdjęć których nigdy nie
było z przeszłości która nigdy nie nadeszła która
nigdy nie minęła
wchodzą
w moja bezkształtną materią są nie nią oprócz niej nic
innego moja samodzielność ruchów myślenia wypowiadani słów
zostaje zawłaszczona przez nie i wprawiają mnie tę zawłaszczoną
masę tego powolnego obrzydliwego lepkiego umierania w tan swój
taniec bo to są istoty tańczące przesuwające swoje prochy obłoki
zdarzeń i myśli po powierzchniach spojrzeń w szybkim tempie tak że
zostają tylko urwane słowa spoglądania za siebie nieprzebaczenia
żale które zostały niewyjaśnione od których nie
można się oderwać który cały czas sobą obok są za są w
są tym samym co ta bezkształtna materia ja lepka materia ja lepka
bezkształtna materia ja umierania ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz